Nasze ulubione książki

środa, 25 maja 2011

Krwinki

Krwinki - uwielbiam to słowo, jest takie hmmm 'okrągłe i sympatyczne', krwinki, krwinki, krwinki - mogłabym to w kółko powtarzać :) Postanowiłam wykorzystać to, że Maja jest troszkę chora, żeby w końcu wyjaśnić jej jak to się dzieje. Wczoraj miałyśmy zatem krwinkowy dzień :)

Na początek Maja ułożyła w kolejności historyjki obrazkowe o chorowaniu i porozmawiałyśmy sobie o tym, co bada pani Doktor. Gdzie jest serduszko, a gdzie płuca i, że w całym ciałku każdego z nas jest mnóstwo małych tuneli - czyli żył, przez które płynie sobie czerwona krew, którą pompuje nasze serce.


Potem przyszła pora na moje ulubione krwinki :) Opowiedziałam Mai o maluteńkich krwinkach, które mieszkają w naszej krwi, o tym, że są czerwone, białe i płytki i każda ma inne zadanie. Posypały się pytania :) 'A jak wyglądają krwinki?' 'A co jedzą krwinki?' 'Czy są niebieskie krwinki?'. Byłam na to przygotowana i pokazałam Mai wydrukowane zdjęcia krwinkowe i opowiedziałam, jakie mają role. Trudno było Mai pogodzić się z tym, że nie ma krwinek niebieskich :) więc umówiłyśmy się, że bąbelki powietrza, które noszą krwinki czerwone są niebieskie :) Z płytkami poszło łatwo, bo akurat Puma zadrapała Maję na ręce i mogłyśmy uważnie przyjrzeć się, jak się goi. A przy krwinkach białych przyszła w końcu pora na zarazki, Maja bardzo lubi oglądać ich zdjęcia - trzeba przyznać, że wyglądają naprawdę imponująco :)



Porozmawiałyśmy o tym, jak białe krwinki rozprawiają się z zarazkami, zjadają je i przeganiają w nieznane, a potem, żeby to zobrazować obejrzałyśmy fragment mojej ulubionej bajki z dzieciństwa "Było sobie życie". Tam jest to wszystko tak wspaniale pokazane ehhh!

Przyszła pora na praktykę. Wydrukowałam ciało dziewczynki, a Maja utoczyła jej z plasteliny żyły, serce i płuca i przykleiła je na rysunku.


A potem nastąpiła infekcja :) Fantastyczny pomysł na jej zobrazowanie znalazłam tu. Serdeczne dzięki! Ciało naszej dziewczynki zaatakowały paskudne zarazki - ziarna kolendry, a Maja za pomocą białych krwinek - plastelinowych kulek - musiała je wszystkie wyzbierać, plastelina bardzo fajnie je 'zjadała'. I tak białe krwinki poradziły sobie z brzydką infekcją i dziewczynka jest znów zdrowa :)


Potem narysowałam dziewczynce skaleczenie na kolanku, a Mai zadaniem było dokładnie wykleić je małymi plastelinowymi płytkami krwi. Na tym nie koniec :)

Przyszedł czas na nasze własne krwinki. Najpierw ulepiłam krwinkę czerwoną, a Maja wypełniła ją bąbelkami powietrza - krwinka powędrowała sobie po Mai rączce aż do płuc :)


Potem ulepiłam krwinkę białą, silną i mocną, żeby łatwo rozprawiła się z intruzem :) Mai zadaniem było ulepienie wielkiego zarazka. Zrobiła kolczastego :) Czyż nie jest wspaniały? Na koniec nasza biała krwinka pokazała mu 'gdzie raki zimują' :) Zarazek chciał przejść, ale krwinka stanęła mu na drodze i jak go nie łupnie prosto w oko, potem w drugie juhu! i jeszcze raz! Ależ mu dała dużo kopniaków, zarazek uciekał przerażony i wrzeszczał 'aaaaa!'. Biała krwinka po raz kolejny pokazała, kto tu rządzi :)



To była naprawdę fantastyczna, naukowa zabawa! Maja świetnie wszystko zrozumiała i zapamiętała, fajnie się tak uczyć bawiąc, jak zwykle :) Gorąco polecamy wszystkim chorowitkom i nie tylko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz