Jupi jupi! Mamy laminarkę! :) Może zabrzmi to dziwnie, ale marzyłam o niej od dawna i dziś w końcu jest i od razu poszła w ruch, jupi! W końcu mogę zrealizować całą mnogość projektów i pomysłów, do których była mi niezbędna.
Chyba każdy już wie, że Maja ma absolutnego bzika na punkcie kotów - totalny odlot :) Dlatego postanowiłam wydrążyć temat do dna i kotkować z nią na wszystkie możliwe sposoby. Skoro sprawia jej to tyle radości, to czemu nie?
Na pierwszy rzut poszła uwielbiana przez nas gra memo - oczywiście kotkowa. Wyszukałam zdjęcia słodziaków kociaków, poprzycinałam w równe kwadraty i dziś w końcu trafiły do laminarki - i gotowe! Nasze pierwsze własne memo - zachwycające i bliskie sercu - cudo! Graliśmy dziś wieczorem w pary zamiast wieczornego czytania książek, a to się mojemu dziecku nie zdarza. Kocha już te karty i coś czuję, że stare sklepowe memo z Zygzakiem pójdzie teraz w odstawkę. Ależ się z nich cieszę, miauuu! :)
Nasze ulubione książki
▼
czwartek, 30 czerwca 2011
wtorek, 28 czerwca 2011
Plac budowy
Nasze maszyny budowlane stały i stały smętnie na półce, Maja nie lubi ich zabierać do piaskownicy, żeby sobie popracowały, tam woli się bawić filiżankami w piaskową herbatkę :) A maszyny się nudziły - więc zrobiłam im prawdziwy plac budowy. Widziałam kiedyś u kogoś taki podobny pomysł, ale zupełnie nie mogę sobie przypomnieć gdzie, może ktoś z Was pamięta?
A nasz plac budowy to po prostu duże kartonowe pudełko z marketu wypełnione fasolą, kolorowym ryżem, soczewicą i kamykami - takie proste, a takie wspaniałe! Nawet nie spodziewałam się, że Mai aż tak bardzo się spodoba :) Maszyny od razu ruszyły do boju, koparka ładowała fasolki na przyczepę spychacza, walec ugniatał, betoniara kręciła, ehhh działo się! Zabawa super! Naprawdę, malutko pracy, duuużo radości! Dodatkowo fasolkę można sobie przesypywać, zanurzać w niej rączki i dotykać różnych faktur, co świetnie rozwija zmysł dotyku. Zatem jeśli wasza koparka też stoi w domu ze znudzoną miną to... - do dzieła :)
A nasz plac budowy to po prostu duże kartonowe pudełko z marketu wypełnione fasolą, kolorowym ryżem, soczewicą i kamykami - takie proste, a takie wspaniałe! Nawet nie spodziewałam się, że Mai aż tak bardzo się spodoba :) Maszyny od razu ruszyły do boju, koparka ładowała fasolki na przyczepę spychacza, walec ugniatał, betoniara kręciła, ehhh działo się! Zabawa super! Naprawdę, malutko pracy, duuużo radości! Dodatkowo fasolkę można sobie przesypywać, zanurzać w niej rączki i dotykać różnych faktur, co świetnie rozwija zmysł dotyku. Zatem jeśli wasza koparka też stoi w domu ze znudzoną miną to... - do dzieła :)
niedziela, 26 czerwca 2011
Na jagody
Wróciliśmy bardzo, bardzo zadowoleni z wyjazdu, gdyby tylko nie było tak daleko wyjeżdżalibyśmy chyba w każdy weekend w nasze rodzinne strony. Jestem rodowitą Warmianką, z samego serca Warmii i darzę przeogromnym uczuciem ten region naszego kraju. Bardzo się cieszę, że moja Córka rodowita Wielkopolanka znajduje tak wiele przyjemności w spędzaniu czasu nad czyściutkimi jeziorkami, szwędaniu się bo bujnych leśnych ścieżkach w poszukiwaniu grzybków i poziomek, słuchaniu kumkania żabek i pracach w ogródku na świeżym, czystym powietrzu. Ehhh, szkoda, że tak szybko musieliśmy wracać, bo atrakcji było w bród.
A na wycieczce do pobliskiego lasu Maja zbierała z dziadkiem jagody, poziomki, kurki, łapała motyle, ślimaki i pająki, a na koniec nazbieraliśmy jeszcze mnóstwo kwiatów i ziół, żeby zrobić sobie zielnik.
Były kolejne ogniska, a nawet ciężka praca przy drewnie do kominka - Maja zachwycona :) A prawdziwe warmińsko-mazurskie wakacje dopiero przed nami - z niecierpliwością wypatrujemy gorącego letniego słońca i już się nie możemy doczekać! :)
czwartek, 23 czerwca 2011
Mamy nowe książki :)
Zaszalałam! W końcu! Długo czekałam na moment, w którym biblioteczka mojej Córeczki wzbogaci się o nowe tomy, bo wszystko już miałyśmy tak wyczytane. Uwielbiam wizyty w księgarni dla dzieci, uwielbiam przeglądać książki i wybierać te prawdziwe perełki i uwielbiam czytać z moim dzieckiem. Dlatego bardzo bardzo jestem szczęśliwa, że je mamy. A teraz zmykamy na kilka dni odpocząć i zanurzyć się w lekturze.
Ach, no i oczywiście serdecznie polecamy wszystkim małym czytelnikom i ich rodzicom:
Minuta koguta sven Nordqvist
Wesoły ryjek Wojciech Widłak
Ogródek Maria Konopnicka
Florka Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze Astrid lindgren
Kocia Odkrywalnia Tajemnic Iwona Czarkowska
Zajrzyjcie też do naszego zbioru ulubionych książek tu. I proszę doradźcie mi czy warto napisać czasem również o książkach, które miały być fajne, ale okazały się kompletną klapą?
Miłego długiego weekendu i słonka! :*
Ach, no i oczywiście serdecznie polecamy wszystkim małym czytelnikom i ich rodzicom:
Minuta koguta sven Nordqvist
Wesoły ryjek Wojciech Widłak
Ogródek Maria Konopnicka
Florka Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze Astrid lindgren
Kocia Odkrywalnia Tajemnic Iwona Czarkowska
Zajrzyjcie też do naszego zbioru ulubionych książek tu. I proszę doradźcie mi czy warto napisać czasem również o książkach, które miały być fajne, ale okazały się kompletną klapą?
Miłego długiego weekendu i słonka! :*
środa, 22 czerwca 2011
Na Dzień Taty
W poniedziałek Tata pojechał do Łodzi, więc popołudniu miałyśmy czas tylko dla siebie we dwie - czyli świetny moment na zrobienie niespodzianek dla Taty. Napracowałyśmy się, prezenty wyszły przepiękne i umówiłyśmy się z Mają, że to nasza tajemnica, sekret o którym nie mówimy Tacie, ukryłyśmy niespodzianki bardzo dobrze i co? :)) Ledwo Tata przestąpił próg już Maja pędzi do niego jak wiatr i krzyczy 'Tato mamy dla ciebie prezenty, ale to tajemnica! Nieeeespodzianka!' :))) I tyle w temacie wspólnych sekretów :)
A teraz prezenty. Nasz Tata wszędzie po całym domu roznosi swoje firmowe długopisy, myślę, że są ich setki, tysiące... ehh, wciąż tylko zbieram porzucone we wszystkich pomieszczeniach długopisy! Dlatego zrobiłyśmy mu pojemnik na nie, do postawienia na biurku. Widziałam podobne kubeczki w katalogu Moje Bambino. Papierowy kubek do napojów okleiłyśmy tekturką, Maja dokleiła grzywę z filcowych pasków, uszy, plastikowe oczka, nos z pompona, a ja narysowałam buźkę. Wyszedł bardzo prosty i przeuroczy lew - pożeracz długopisów :) Oczywiście Maja chce jeszcze dorobić kotka :) i może słonia, ale to kiedy indziej.
Drugi prezent to laurka wyklejona plasteliną z Teczki Trzylatka, którą bardzo gorąco polecam! z tyłu Maja sama napisała TATA :)
Wszystkiego dobrego Kochany Tatusiu!
A teraz prezenty. Nasz Tata wszędzie po całym domu roznosi swoje firmowe długopisy, myślę, że są ich setki, tysiące... ehh, wciąż tylko zbieram porzucone we wszystkich pomieszczeniach długopisy! Dlatego zrobiłyśmy mu pojemnik na nie, do postawienia na biurku. Widziałam podobne kubeczki w katalogu Moje Bambino. Papierowy kubek do napojów okleiłyśmy tekturką, Maja dokleiła grzywę z filcowych pasków, uszy, plastikowe oczka, nos z pompona, a ja narysowałam buźkę. Wyszedł bardzo prosty i przeuroczy lew - pożeracz długopisów :) Oczywiście Maja chce jeszcze dorobić kotka :) i może słonia, ale to kiedy indziej.
Drugi prezent to laurka wyklejona plasteliną z Teczki Trzylatka, którą bardzo gorąco polecam! z tyłu Maja sama napisała TATA :)
Wszystkiego dobrego Kochany Tatusiu!
wtorek, 21 czerwca 2011
Kotek z kolorowego ryżu
Uff! Napracowałyśmy się przy tym obrazku barrrdzo! A wszystko dlatego, że u taty w pracy jest konkurs plastyczny z fajnymi nagrodami, trzeba było zrobić obrazek o temacie 'Mój przyjaciel' - u nas nie było wątpliwości - kot Puma :)
Zaplanowałam, że zrobimy swój obrazek jakąś fajną techniką plastyczną, chciałam, żebyśmy nie musiały rysować, bo niestety moja Córeczka rysować nie lubi, i to nawet bardzo. Problem tkwi w tym, że denerwuje się ogromnie gdy jej nie wychodzi, chciałaby rysować od razu idealnie, równiutko, stabilnie trzymać kredkę w paluszkach, ale jej nie idzie i nawet nie chce ćwiczyć. A ja nie chcę nalegać i jej zmuszać, więc rysujemy bardzo malutko. I nie wiem jak to zmienić, i czy w ogóle zmieniać, czy po prostu poczekać, aż przyjdzie jej czas. A może któraś z Was podpowie mi jak łagodnie rozbudzić w Majce chęć do rysowania?
Ale ale, wracamy do naszej konkursowej pracy, pomysłów było bardzo wiele, aż w końcu stanęło na kolorowym ryżu i mogłyśmy przystąpić do dzieła. Nad tym obrazkiem pracowałyśmy kilka dni, ale chyba było warto.
Pokolorowałyśmy wodę bibułą na trzy podstawowe kolory.
Potem pomieszałyśmy troszkę i już kolorów zrobiło się pięć.
Maja powsypywała ryż do kolorowych płynów.
Ryż kolorował się w szklankach przez całą noc, a potem cały dzień się suszył i voila piękny kolorowy ryżyk gotowy.
Przyszła pora na obrazek, narysowałam kontur kota, a Maja wypełniła go klejem i wysypywała ryżem, ja musiałam tylko strząsać jego nadmiar.
I tak Maja wypełniła ryżem całego kotka, a ja go wycięłam i spryskałam lakierem do włosów - super się trzyma :)
Nakleiłyśmy kotka na czystą kartkę i Maja zrobiła mu trawkę z bibuły, dokleiła filcowy nosek, wąsiki z wyciorków i plastikowe oczka.
Na koniec zgodziła się narysować troszkę szczegółów, żeby upiększyć i gotowe. Jestem z naszego dzieła tak bardzo bardzo bardzo dumna i z mojej dzielnej córeczki, która dała radę prawie całkiem sama zrobić to wszystko!! :) Ehhh, może wygramy? :)
Zaplanowałam, że zrobimy swój obrazek jakąś fajną techniką plastyczną, chciałam, żebyśmy nie musiały rysować, bo niestety moja Córeczka rysować nie lubi, i to nawet bardzo. Problem tkwi w tym, że denerwuje się ogromnie gdy jej nie wychodzi, chciałaby rysować od razu idealnie, równiutko, stabilnie trzymać kredkę w paluszkach, ale jej nie idzie i nawet nie chce ćwiczyć. A ja nie chcę nalegać i jej zmuszać, więc rysujemy bardzo malutko. I nie wiem jak to zmienić, i czy w ogóle zmieniać, czy po prostu poczekać, aż przyjdzie jej czas. A może któraś z Was podpowie mi jak łagodnie rozbudzić w Majce chęć do rysowania?
Ale ale, wracamy do naszej konkursowej pracy, pomysłów było bardzo wiele, aż w końcu stanęło na kolorowym ryżu i mogłyśmy przystąpić do dzieła. Nad tym obrazkiem pracowałyśmy kilka dni, ale chyba było warto.
Pokolorowałyśmy wodę bibułą na trzy podstawowe kolory.
Potem pomieszałyśmy troszkę i już kolorów zrobiło się pięć.
Maja powsypywała ryż do kolorowych płynów.
Ryż kolorował się w szklankach przez całą noc, a potem cały dzień się suszył i voila piękny kolorowy ryżyk gotowy.
Przyszła pora na obrazek, narysowałam kontur kota, a Maja wypełniła go klejem i wysypywała ryżem, ja musiałam tylko strząsać jego nadmiar.
I tak Maja wypełniła ryżem całego kotka, a ja go wycięłam i spryskałam lakierem do włosów - super się trzyma :)
Nakleiłyśmy kotka na czystą kartkę i Maja zrobiła mu trawkę z bibuły, dokleiła filcowy nosek, wąsiki z wyciorków i plastikowe oczka.
Na koniec zgodziła się narysować troszkę szczegółów, żeby upiększyć i gotowe. Jestem z naszego dzieła tak bardzo bardzo bardzo dumna i z mojej dzielnej córeczki, która dała radę prawie całkiem sama zrobić to wszystko!! :) Ehhh, może wygramy? :)
poniedziałek, 20 czerwca 2011
I spy
Jestem bardzo, bardzo zadowolona z tego projektu, został spontanicznie wymyślony i natychmiast zrealizowany. Maja bardzo lubi znaną bajkę 'Co ja widzę', angielskie 'I spy'. Występuje tam zabawa bardzo popularna na wielu blogach w wyszukiwanie ukrytych drobiazgów, wiele razy widziałam takie szpiegowskie butelki, ale my na początek wolałyśmy ukryć mnóstwo małych przedmiotów na białym tle i zrobić sobie planszę do wyszukiwania identyczną jak w bajce. No i mamy, no i mamy, no i mamy, czy ty też? :) Tak śpiewa Widzik i Szukasia i my też!
Planszę przygotowałyśmy razem, Maja pomagała mi zgromadzić drobiazgi, potem tylko sfotografowałyśmy, wydrukowałyśmy no i mamy :)
Zabawa oczywiście doskonała, mówię np. 'Widzę tygrysa w paski całego, nożyczki do pazurków, baterię, co daje energię i kosmitę czerwonego!' - i Maja szuka, a potem ona mówi i ja szukam. Aż znajdziemy wszystko. Muszę ją jeszcze tylko zalaminować i będzie jak znalazł na przykład do samochodu w drodze do przedszkola. Ach i muszę takich plansz zrobić więcej, więcej, więcej... :)
Planszę przygotowałyśmy razem, Maja pomagała mi zgromadzić drobiazgi, potem tylko sfotografowałyśmy, wydrukowałyśmy no i mamy :)
niedziela, 19 czerwca 2011
Kwiatowe Wróżki
Zakochałam się w tych wróżkach u Marylei już dawno, dawno temu, zgromadziłam wszystko, co potrzebne, żeby je zrobić, ale jakoś wciąż mi było nie po drodze. Aż do dziś, całkiem spontanicznie pomyślałam 'Pora na wróżki!' i oto są!
Czyż nie są urocze? Bardzo łatwo je zrobić i starsza 'przedszkolaczka' :) lubiąca wróżki spokojnie poradzi sobie z ich wykonaniem. Wystarczy wszystkie elementy po kolei ponawlekać na złożony na pół wyciorek - włosy z włóczki, potem buźka z koralika, szyja z koralika, rączki z wyciorka, spódniczka ze sztucznych płatków kwiatów, koralik pod spódniczkę żeby nie spadała i na dole zostają nam dwie nóżki i voila! gotowe :) Nie mogłam znaleźć żadnego markera, więc buźki narysowałam zwykłym flamastrem i spryskałam lakierem do włosów, żeby się nie rozmazywały, super się sprawdziło.
Kwiatowe wróżki od razu poleciały do magicznej krainy, a tam dosiadły swoich zaczarowanych wierzchowców i teraz jeżdżą sobie po łąkach i lasach i rzucają słodkie zaklęcia. Oby tylko nikogo nie zamieniły w żabę :P
Czyż nie są urocze? Bardzo łatwo je zrobić i starsza 'przedszkolaczka' :) lubiąca wróżki spokojnie poradzi sobie z ich wykonaniem. Wystarczy wszystkie elementy po kolei ponawlekać na złożony na pół wyciorek - włosy z włóczki, potem buźka z koralika, szyja z koralika, rączki z wyciorka, spódniczka ze sztucznych płatków kwiatów, koralik pod spódniczkę żeby nie spadała i na dole zostają nam dwie nóżki i voila! gotowe :) Nie mogłam znaleźć żadnego markera, więc buźki narysowałam zwykłym flamastrem i spryskałam lakierem do włosów, żeby się nie rozmazywały, super się sprawdziło.
Kwiatowe wróżki od razu poleciały do magicznej krainy, a tam dosiadły swoich zaczarowanych wierzchowców i teraz jeżdżą sobie po łąkach i lasach i rzucają słodkie zaklęcia. Oby tylko nikogo nie zamieniły w żabę :P
sobota, 18 czerwca 2011
Wszyscy mają 'Poczytaj mi mamo', mam i ja!
Pamiętacie te małe kwadratowe książeczki z dzieciństwa? Ja bardzo dokładnie, jakby to było wczoraj, pamiętam wieeelki stos tej cudowności. Już o tym pisałam. Wszystkie przepadły, co do jednej :(((
A teraz Nasza Księgarnia zrobiła piękne wznowienia i w końcu! w końcu je mamy :) Cieszę się jak dziecko, Maja zachwycona, i oby było ich jak najwięcej. Jeśli Wasze dzieci jeszcze ich nie mają polecamy je najgoręcej w świecie. Ja uwielbiam znów czuć się jak mała dziewczynka dzieląc się kawałeczkami mojego dzieciństwa z moją małą dziewczynką. Pędzimy do czytania!
A teraz Nasza Księgarnia zrobiła piękne wznowienia i w końcu! w końcu je mamy :) Cieszę się jak dziecko, Maja zachwycona, i oby było ich jak najwięcej. Jeśli Wasze dzieci jeszcze ich nie mają polecamy je najgoręcej w świecie. Ja uwielbiam znów czuć się jak mała dziewczynka dzieląc się kawałeczkami mojego dzieciństwa z moją małą dziewczynką. Pędzimy do czytania!
środa, 15 czerwca 2011
Tygodniowy kalendarz
Przedstawiam Wam nasz własny projekt, z którym bawimy się już od jakiegoś czasu i sprawdza się w naszym domu wspaniale. Jest to nasz tygodniowy kalendarz, na który inspirację zaczerpnęłam przeglądając matematyczne ćwiczenia Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej.
Idea jest bardzo prosta. Przygotowałam siedem plansz - na siedem dni tygodnia, każda w innym kolorze i opisałam ( poniedziałek, wtorek itd.), potem podrukowałam różne potrzebne znaczki - symbol przedszkola Mai, symbol domu, zdjęcia osób, które prowadzą w przedszkolu zajęcia dodatkowe w konkretne dni, nasz plac zabaw, basen, symbole pogody, owoce itd. symbole można mnożyć w nieskończoność w zależności od potrzeb i tego, co się dzieje w naszym dniu. Na przykład przed wyjazdem do dziadków miałyśmy w kalendarzu ich zdjęcie itp.
Kiedy już miałam zgromadzone symbole umieściłam je razem z Mają na naszym kalendarzu w odpowiednich dniach, na przykład rytmika w czwartek, szachy w piątek, w weekend domek, w pozostałe dni przedszkole, codzienną pogodę i codzienne owoce jakie planujemy zjeść, ale powtarzam można dodać, co tylko się chce - the sky is the limit :)
Nauka w tej prostej zabawie polega na tym, że dzięki takiemu kalendarzowi dziecko nie tylko poznaje dni tygodnia i uczy się ich kolejności i cykliczności całego tygodnia, ale przede wszystkim zaczyna się orientować w następstwie czasu, przeszłości i przyszłości. Dla mojego dziecka cała bliższa i dalsza przeszłość zamyka się w jednym słowie - wczoraj :) dlatego kalendarz bardzo nam się przydaje - dzięki niemu pojęcia takie jak wczoraj, dzisiaj, jutro, przedwczoraj czy pojutrze stają się dużo prostsze do zobrazowania. Na przykład w poniedziałek byliśmy na lodach, po powrocie przyczepiamy symbol lodów na planszy z poniedziałkiem i w środę możemy sobie przypomnieć 'zobacz, w poniedziałek, przedwczoraj byliśmy na lodach, pamiętasz?' :)
To nie koniec zalet, poprzez taki kalendarz dzieci zaczynają rozumieć abstrakcyjne pojęcia 'za dwa dni' itp. Każdy dzień jest tu oddzielony od siebie symbolem nocy, tak żeby dziecko zrozumiało, że 'za dwa dni' to wtedy kiedy minie cały dzień i cała noc i cały dzień i cała noc, czyli jeszcze dwa pójścia do przedszkola i dwa spanka :) - wbrew pozorom dla dzieci nie jest to wcale proste, ani oczywiste.
Co więcej taki kalendarz pozwala nam tez trochę uporządkować plany i zachcianki. Maja pyta 'Mamo, kiedy pojedziemy na basen?' Hmmm, może we wtorek, zaznaczamy sobie symbol z basenem na wtorek i już Maja wie, kiedy to nastąpi, a mama ma przypominajkę :) 'Mamo, kiedy zjemy frytki?' Hmmm, może w sobotę, zaznaczamy i potem na każde pytanie o nieszczęsne frytki przypominamy, że są w sobotę i nie będzie ich w żaden inny dzień - dziecko widząc ich symbol na odpowiednim dniu nabiera pewności, że naprawdę wtedy się pojawią, mama ma spokój z tym tematem aż do soboty :)
Maja uwielbia nasz kalendarz, bardzo często przed nim staje i studiuje :) Gorąco polecamy do nauki i zabawy!
Idea jest bardzo prosta. Przygotowałam siedem plansz - na siedem dni tygodnia, każda w innym kolorze i opisałam ( poniedziałek, wtorek itd.), potem podrukowałam różne potrzebne znaczki - symbol przedszkola Mai, symbol domu, zdjęcia osób, które prowadzą w przedszkolu zajęcia dodatkowe w konkretne dni, nasz plac zabaw, basen, symbole pogody, owoce itd. symbole można mnożyć w nieskończoność w zależności od potrzeb i tego, co się dzieje w naszym dniu. Na przykład przed wyjazdem do dziadków miałyśmy w kalendarzu ich zdjęcie itp.
Kiedy już miałam zgromadzone symbole umieściłam je razem z Mają na naszym kalendarzu w odpowiednich dniach, na przykład rytmika w czwartek, szachy w piątek, w weekend domek, w pozostałe dni przedszkole, codzienną pogodę i codzienne owoce jakie planujemy zjeść, ale powtarzam można dodać, co tylko się chce - the sky is the limit :)
Nauka w tej prostej zabawie polega na tym, że dzięki takiemu kalendarzowi dziecko nie tylko poznaje dni tygodnia i uczy się ich kolejności i cykliczności całego tygodnia, ale przede wszystkim zaczyna się orientować w następstwie czasu, przeszłości i przyszłości. Dla mojego dziecka cała bliższa i dalsza przeszłość zamyka się w jednym słowie - wczoraj :) dlatego kalendarz bardzo nam się przydaje - dzięki niemu pojęcia takie jak wczoraj, dzisiaj, jutro, przedwczoraj czy pojutrze stają się dużo prostsze do zobrazowania. Na przykład w poniedziałek byliśmy na lodach, po powrocie przyczepiamy symbol lodów na planszy z poniedziałkiem i w środę możemy sobie przypomnieć 'zobacz, w poniedziałek, przedwczoraj byliśmy na lodach, pamiętasz?' :)
To nie koniec zalet, poprzez taki kalendarz dzieci zaczynają rozumieć abstrakcyjne pojęcia 'za dwa dni' itp. Każdy dzień jest tu oddzielony od siebie symbolem nocy, tak żeby dziecko zrozumiało, że 'za dwa dni' to wtedy kiedy minie cały dzień i cała noc i cały dzień i cała noc, czyli jeszcze dwa pójścia do przedszkola i dwa spanka :) - wbrew pozorom dla dzieci nie jest to wcale proste, ani oczywiste.
Co więcej taki kalendarz pozwala nam tez trochę uporządkować plany i zachcianki. Maja pyta 'Mamo, kiedy pojedziemy na basen?' Hmmm, może we wtorek, zaznaczamy sobie symbol z basenem na wtorek i już Maja wie, kiedy to nastąpi, a mama ma przypominajkę :) 'Mamo, kiedy zjemy frytki?' Hmmm, może w sobotę, zaznaczamy i potem na każde pytanie o nieszczęsne frytki przypominamy, że są w sobotę i nie będzie ich w żaden inny dzień - dziecko widząc ich symbol na odpowiednim dniu nabiera pewności, że naprawdę wtedy się pojawią, mama ma spokój z tym tematem aż do soboty :)
Maja uwielbia nasz kalendarz, bardzo często przed nim staje i studiuje :) Gorąco polecamy do nauki i zabawy!
Nasze kołysanki
Mojej Córce do snu od zawsze śpiewam kołysanki. Zna ich już bez liku, ale nie podchodzi do żadnej z nich sentymentalnie, bo ich teksty nie są o tym, co naprawdę porusza jej małe serduszko. Któregoś wieczoru Maja poprosiła 'Mamo, zaśpiewaj mi kołysankę o takim kolorowym piesku i o tęczy!'. Mama chwilkę się zastanowiła, przypomniała sobie stare harcerskie piosenki i melodie i... zaśpiewała. Nie ma w niej rymów, bo była wymyślana na poczekaniu, ale jest nasza i o tym, co nas porusza, weszła na stałe do naszego sennego repertuaru, mam nadzieję, że na zawsze.
1. Stój, kto idzie? To mój mały tęczowy piesek.
Stój, kto idzie? On ma wszystkie kolory tęczy.
Stój, kto idzie? Jego oczka są niebieskie.
Stój, kto idzie? I ma mały czarny nosek
ref:
Ja chcę spać! Chcę zobaczyć białe myszki.
Ja chcę spać! Może miłość mi się przyśni.
Ja chcę spać! W moim małym pokoiku.
Ja chcę spać! Z moim kolorowym pieskiem.
1. Stój, kto idzie? To mój mały tęczowy piesek.
Stój, kto idzie? On ma wszystkie kolory tęczy.
Stój, kto idzie? Jego oczka są niebieskie.
Stój, kto idzie? I ma mały czarny nosek
ref:
Ja chcę spać! Chcę zobaczyć białe myszki.
Ja chcę spać! Może miłość mi się przyśni.
Ja chcę spać! W moim małym pokoiku.
Ja chcę spać! Z moim kolorowym pieskiem.
2. Stój, kto idzie? Jego brzuszek jest czerwony.
Stój, kto idzie? Ma pomarańczową buźkę.
Stój, kto idzie? Merda zielonym ogonkiem.
Stój, kto idzie? Biega na fioletowych łapkach.
3. Stój, kto idzie? Oto Maja i jej piesek.
Stój, kto idzie? Razem skaczą sobie w chmurach.
Stój, kto idzie? Mała gwiazdka do ich mruga.
Stój, kto idzie? To najlepsi przyjaciele.
Ot, to właśnie ona, może jest banalna, ale jest z serca :) A dziś na kolejne spontaniczne życzenie mojej Córeczki powstała druga równie spontaniczna kołysanka o kotku, który czasem drapie :)
1. Był kiedyś mały szaro-bury kotek,
Który czasem podrapał
Miał cztery łapki i ostre pazurki
Lubił ostrzyć je na kanapie
ref:
Uuu, zawirował świat
Jak płatki śniegu na dworze
Mój mały kotku już pora spać
Schowaj swoje pazurki
Uuu, zawirował świat
Jak płatki śniegu na dworze
Mój mały kotku ułóż główkę swą
I śnij słodki koci sen.
2. Ten mały kotek był wielkim czyścioszkiem
Wciąż lizał swoje futerko
Dbał zawsze o to by mieć ostre pazurki
By móc sobie czasem podrapać
3. Ten mały kotek, kruszyna miła
Spał słodko zwinięty w kłębuszek
Śnił o szarych myszkach, które łapał łapką
Bo miał takie ostre pazurki
Zastanawiałam się długo, czy zapisać tu te nasze kołysanki śpiewane cicho do uszka i mimo, że nie każdemu muszą się podobać są częścią tego jakie jesteśmy i co lubimy, a ich wymyślenie to wspaniała zabawa, którą wszystkim najserdeczniej polecamy! Drodzy Rodzice - śpiewajcie kołysanki :)
Byliśmy u dziadków
Zamilkliśmy na długo, troszkę zbyt długo, a to tylko dlatego, że pojechaliśmy do naszego rodzinnego miasta, do dziadków, na ślub przyjaciela i zabawiliśmy ponad tydzień - ja bez komputera. Ale już jesteśmy i ruszamy pełną parą :) Mam nadzieję, że się uda, bo trafiłam teraz na praktyki do przedszkola i czasu zastraszająco mniej, uzbierało się znów kilka zaległych pomysłów do pokazania.
U dziadków jak zwykle to, co Maja lubi najbardziej - basen, basen, basen :) aż do znudzenia :)
Oczywiście zabawy z kotkami, podlewanie wszystkich grządek i w ogóle wszystkiego :)
Ach i jeszcze ogniska z pieczeniem kiełbasek, chlebków i pianek ( które po upieczeniu są ohydne, ale frajdą jest samo pieczenie ). Fajnie jest u dziadków :)
środa, 1 czerwca 2011
Dzień Dziecka!
Dziś dzień mojej Córeczki. Najpierw ja miałam swój dzień, a teraz ona ma swój, a to wszystko tak pięknie się razem splata - bo ja to część jej, a ona to część mnie :) Moje Dziecko - mój figlujący, radosny promyczek za dnia, mój ciepły kłębuszek snu nocą, moja energia i siła, takie niewinne, małe Istnienie, a wypełnia mi cały świat. Dziękuję Ci mój mały Koteczku, za to, że przy mnie jesteś, że trzymając Twoją pachnącą, małą rączkę każdego dnia idę w stronę słońca, ku lepszemu światu! Dziękuję, dziękuję! Za to, że uczyniłaś mnie Mamą - a to najcudniejsze uczucie na świecie. Przecież razem z Tobą codziennie może być Dzień Dziecka :)
Uczciliśmy ten dzień już z samego rana, wczoraj wieczorem upiekłam Mai ulubione waniliowe muffinki, a rano sama je udekorowała, słodkie prawda?
Pisałam już nie raz o Mai bezgranicznym uwielbieniu dla kotów - postanowiłam upiec ciasteczka kotki :) Wyszły trochę koślawe, ale i tak jestem z nich dumna, kolorowe element zabarwiłam barwinkami w żelu, które Tata kupił niechcący zamiast pisaków cukrowych. Ciasteczka są pyszne i Mai, aż żal je jeść, woli się kotkami opiekować :)
Chciałam żebyśmy dziś spędzili wspólnie czas w sposób, który przyniesie Mai dużo radości i dlatego zdecydowaliśmy się razem pojechać na basen. Maja w wodzie przemienia się w prawdziwą rybkę, kocha pływać! Sama bez zatrzymywania przepływa w rękawkach dwie długości dużego, dorosłego basenu, a jak śmiga na kręconej zjeżdżalni, ho ho! Nasza Mała Syrenka :) Zatem dziś Tata wyszedł wcześniej z pracy i po przedszkolu razem pojechaliśmy się pluskać. Było super :) A na końcu napełniliśmy głodne brzuszki pyyyszną pizzą z włoskiej restauracji, chyba nigdy jeszcze Maja nie jadła z taką ochotą :)
O tak, cudownie jest być Mamą w Dzień Dziecka!
Uczciliśmy ten dzień już z samego rana, wczoraj wieczorem upiekłam Mai ulubione waniliowe muffinki, a rano sama je udekorowała, słodkie prawda?
Chciałam żebyśmy dziś spędzili wspólnie czas w sposób, który przyniesie Mai dużo radości i dlatego zdecydowaliśmy się razem pojechać na basen. Maja w wodzie przemienia się w prawdziwą rybkę, kocha pływać! Sama bez zatrzymywania przepływa w rękawkach dwie długości dużego, dorosłego basenu, a jak śmiga na kręconej zjeżdżalni, ho ho! Nasza Mała Syrenka :) Zatem dziś Tata wyszedł wcześniej z pracy i po przedszkolu razem pojechaliśmy się pluskać. Było super :) A na końcu napełniliśmy głodne brzuszki pyyyszną pizzą z włoskiej restauracji, chyba nigdy jeszcze Maja nie jadła z taką ochotą :)
O tak, cudownie jest być Mamą w Dzień Dziecka!