Tą zabawę zobaczyłam ostatnio tu i od razu wiedziałam, że musi się u nas pojawić. Na fali ostatniej fascynacji Mai zbieraniem liści i porównywaniem i podziwianiem poszczególnych okazów, przyniosłyśmy do domu kilka nowych i zrobiłyśmy sobie listkowe odbitki.
Efekt jest cudowny, zwłaszcza gdy liście nie są jeszcze całkiem suche i mają wyraźnie uwypuklone nerwy. Tyle tylko, że w naszym przypadku ta technika okazała się dla Mai dość trudna i szybko się zniechęciła - kluczową rolę odgrywa siła nacisku kredki, kiedy Maja kolorowała za mocno cały efekt przestawał być widoczny, a ma tendencję do bardzo silnego dociskania przy rysowaniu. Zatem trochę zrobiłyśmy wspólnie, resztę dokolorowała sobie zafascynowana efektem mama :)
Wycięłam odbite liście, Maja namalowała pień i przykleiła je do gałęzi - mamy piękne jesienne drzewko.
Tak, tło jest z gazety, bo skończyły nam się duże kartki :( Jeśli Wasze dzieci chętnie kolorują i kontrolują siłę nacisku kredki świecowej to bardzo polecam tą zabawę - efekt jest dość imponujący i jest to kolejny sposób na zatrzymanie na dłużej uroku złotej jesieni :)
Nasze ulubione książki
▼
piątek, 30 września 2011
czwartek, 29 września 2011
Rezydencja kotków
Było sobie 9 małych kotków. Miały swoją Panią - małą dziewczynkę i bardzo się kochały. Kotki były rozrabiakami i często przydarzały im się różne małe wypadki, dlatego bardzo często odwiedzały gabinet Pani Doktor. Była to weterynarz specjalizująca się w opatrywaniu skaleczonych łapek i bolących brzuszków kocich. Kotki - Kacperuś, Jedzaczek, Hula-hop, Skarpetka, Narciarz, Galaretka, Strawberry, Skakanka i Miluś ( tak tak :) były bardzo szczęśliwe - miały tylko jeden kłopot - nie miały domu, w którym mogłyby spać. Chciały spać w łóżeczku Dziewczynki, ale tam było już tylu pluszowych przyjaciół, że nie było miejsca. Na szczęście Pani Doktor miała dobre serduszko i pozwalała im spać w swoim gabinecie. Tam było im jednak bardzo niewygodnie i ciasno :( Dlatego ich Pani razem ze swoją Mamą pewnego dnia zbudowała dla nich ich własny, przytulny, milutki domek! I teraz kotki chrapią smacznie w swoich łóżeczkach, a do weterynarza przychodzą tylko wtedy kiedy z przejedzenia boli je brzuszek, bo to wielkie łakomczuszki są :)
Wcześniej kociaki gnieździły się w klinice...
Teraz mają własne dwa piętra z łóżeczkami, miękkimi podusiami i kocykami...
Ehhh, jak cieplutko i miło śpi się w swoim własnym łóżeczku...
A ponieważ każdy kotek, jak to kotek lubi mieć całe otoczenie pod kontrolą i popatrzeć sobie z wysoka na świat, na kominach kotki mają tarasiki widokowe, na których mogą wygrzewać się w słońcu...
A kiedy po przebudzeniu kotkom burczy w brzuszkach ( mówię Wam jakie to łakomczuszki ), do ich domku dołącza się ogródek, w którym urządzają sobie pysznościowy piknik...
Ehhh, jak miło teraz żyje się kotkom w ich nowej rezydencji!
Jeśli komuś podoba się wystrój kociego mieszkania to spieszę donieść, że za wybór dodatków, tapet i innych detali odpowiedzialna była Panna Maja - mój osobisty architekt wnętrz :)
Wcześniej kociaki gnieździły się w klinice...
Teraz mają własne dwa piętra z łóżeczkami, miękkimi podusiami i kocykami...
Ehhh, jak cieplutko i miło śpi się w swoim własnym łóżeczku...
A ponieważ każdy kotek, jak to kotek lubi mieć całe otoczenie pod kontrolą i popatrzeć sobie z wysoka na świat, na kominach kotki mają tarasiki widokowe, na których mogą wygrzewać się w słońcu...
A kiedy po przebudzeniu kotkom burczy w brzuszkach ( mówię Wam jakie to łakomczuszki ), do ich domku dołącza się ogródek, w którym urządzają sobie pysznościowy piknik...
Ehhh, jak miło teraz żyje się kotkom w ich nowej rezydencji!
Jeśli komuś podoba się wystrój kociego mieszkania to spieszę donieść, że za wybór dodatków, tapet i innych detali odpowiedzialna była Panna Maja - mój osobisty architekt wnętrz :)
środa, 28 września 2011
Buraczkowe pieczątki
Bardzo lubię buraczki, chociaż za młodu ich nienawidziłam. Teraz bardzo często jest u nas w domku zupa buraczkowa i ku mojej przenajwiększej radości zasmakowała w niej nawet Moja Latorośl :) Zawsze piekę buraczki w piekarniku do miękkości i wtedy tarkuję i dorzucam do zupy. Dziś został mi jeden buraczek. A fakt, że po tarkowaniu cała byłam w różowym soku podsunął mi pomysł na zabawę.
Powycinałam z plastrów buraczka kształty, które stały się świetnymi stempelkami :) Maja robiła na kartce buraczane pieczątki :)
Zrobiłyśmy też kotkowy obrazek - okazało się, że kawałkami buraczka można też łatwo rysować. Maja stemplowała - ja dorysowałam szczegóły.
Na koniec dopasowałyśmy jeszcze buraczane kształty do otworów w plasterkach buraka. Po takiej zabawie ma się cały różowe ręce :) Acha, i nic nie smakuje wtedy tak dobrze jak miseczka gęstej zupy pełnej buraczków :)
Powycinałam z plastrów buraczka kształty, które stały się świetnymi stempelkami :) Maja robiła na kartce buraczane pieczątki :)
Zrobiłyśmy też kotkowy obrazek - okazało się, że kawałkami buraczka można też łatwo rysować. Maja stemplowała - ja dorysowałam szczegóły.
Na koniec dopasowałyśmy jeszcze buraczane kształty do otworów w plasterkach buraka. Po takiej zabawie ma się cały różowe ręce :) Acha, i nic nie smakuje wtedy tak dobrze jak miseczka gęstej zupy pełnej buraczków :)
wtorek, 27 września 2011
Szyszkowe stworki
Radosne, jesienne, szyszkowe potworki i zwierzątka. Z szyszek przyniesionych z lasu można zrobić chyba wszystko - u nas za jednym zamachem powstał ptaszek, jeżyk i dwa kosmiczne potworki, a pomysłów jest jeszcze wiele.
Wystarczą szyszki, czapeczki żołędziowe na oczy i jaskrawo-kolorowa plastelina. Mai najbardziej podobało się wciskanie plastelinowych kulek w czapeczki żołędzi. Stworzeń dorobimy więcej - wiecie jak fajnie się nimi straszy Tatę, który wraca z pracy? :)
Wystarczą szyszki, czapeczki żołędziowe na oczy i jaskrawo-kolorowa plastelina. Mai najbardziej podobało się wciskanie plastelinowych kulek w czapeczki żołędzi. Stworzeń dorobimy więcej - wiecie jak fajnie się nimi straszy Tatę, który wraca z pracy? :)
poniedziałek, 26 września 2011
Liście i dopasowywanka
Pisałam już, że kocham jesień? Pisałam :) A co tam! Jeszcze raz - kocham kocham kocham 'Polską Złotą Jesień', przenajbardzo :)
Wszystko - liście, drzewa, kasztany, grzybki, dynie, niebo, zapach powietrza i kolor słońca - kojący, grzejący serce, oddycham pełną piersią i mam ochotę tańczyć na chodniku w morzu kolorowych listków :) Dlatego będzie u nas dużo jesiennych zabaw.
Po weekendzie i cudownych jesiennych spacerach do lasu i do parku mamy w sporą gromadkę kolorowych liści. Okazało się, że klasyfikowanie ich i segregacja były dla Mai bardzo ciekawe - podzieliłyśmy je zatem na konkretne drzewa ( co nie było dla nas takie łatwe i wymagało rodzinnych konsultacji ) i dopasowywałyśmy do poznanych gatunków - póki co mamy klon, dąb, jesion, lipę, topolę, grab i 'niewiadomoco' :)
Obrysowałam na kartce po kilka listków i zaproponowałam Mai dopasowanie ich do konturów - bardzo bardzo jej się to podobało, chwilkę później musiała powstać druga dopasowywanka.
Ta zabawa stała się świetnym pretekstem do porozmawiania o kształcie poszczególnych liści, brzegach, wielkości i fakturze. A ponieważ jesienne listki nawet po zasuszeniu w książce nie zachowują na długo swojej urody i stają się bardzo kruchutkie, Tata wpadł na pomysł zachowania ich na długi długi czas i zalaminowaliśmy sobie po jednym z każdego gatunku. Udało się świetnie i dodatkowo uwypukliło wyrazistość kolorów - no i mamy jesienne listki do zabawy i nauki. Są cudowne - zachęcam Was gorąco - zróbcie takie ze swoimi dziećmi, żeby zachować troszkę tej cudnej jesieni na zimowe chłody, brrr :)
Wszystko - liście, drzewa, kasztany, grzybki, dynie, niebo, zapach powietrza i kolor słońca - kojący, grzejący serce, oddycham pełną piersią i mam ochotę tańczyć na chodniku w morzu kolorowych listków :) Dlatego będzie u nas dużo jesiennych zabaw.
Po weekendzie i cudownych jesiennych spacerach do lasu i do parku mamy w sporą gromadkę kolorowych liści. Okazało się, że klasyfikowanie ich i segregacja były dla Mai bardzo ciekawe - podzieliłyśmy je zatem na konkretne drzewa ( co nie było dla nas takie łatwe i wymagało rodzinnych konsultacji ) i dopasowywałyśmy do poznanych gatunków - póki co mamy klon, dąb, jesion, lipę, topolę, grab i 'niewiadomoco' :)
Obrysowałam na kartce po kilka listków i zaproponowałam Mai dopasowanie ich do konturów - bardzo bardzo jej się to podobało, chwilkę później musiała powstać druga dopasowywanka.
Ta zabawa stała się świetnym pretekstem do porozmawiania o kształcie poszczególnych liści, brzegach, wielkości i fakturze. A ponieważ jesienne listki nawet po zasuszeniu w książce nie zachowują na długo swojej urody i stają się bardzo kruchutkie, Tata wpadł na pomysł zachowania ich na długi długi czas i zalaminowaliśmy sobie po jednym z każdego gatunku. Udało się świetnie i dodatkowo uwypukliło wyrazistość kolorów - no i mamy jesienne listki do zabawy i nauki. Są cudowne - zachęcam Was gorąco - zróbcie takie ze swoimi dziećmi, żeby zachować troszkę tej cudnej jesieni na zimowe chłody, brrr :)
sobota, 24 września 2011
Owady
I u nas przyszła pora na 'owadzie zabawy' - niestety zbiegła się z chorobą Majeczki. Mała Dziewczynka z bolącym brzuszkiem leżąc w łóżku dzielnie zmagała się z owadzimi zadaniami i tylko prosiła o kolejne, było tego troszkę...
Na początek wyklejanie małymi owadami literki O jak owady. Najpierw nastąpiła ich szczegółowa klasyfikacja i segregacja - wykorzystanie wiedzy z naszego rejestru :), a potem wyklejanka.
Liczenie pszczółek i zaznaczanie odpowiedniej cyfry na kartach oczywiście za pomocą klamerek ( wspaniały pomysł stąd ). Zadanie bardzo łatwe dla Mai, ale też bardzo atrakcyjne - fajne i do wielokrotnej powtórki :)
Doprowadzanie pszczółki do ula - ćwiczymy grafomotorykę. Najfajniejsze w tej zabawie było dla Mai to, że kartki są zalaminowane i można po nich rysować wielokrotnie flamastrem do tablic i wycierać gąbeczką - pszczółki kilka razy dostawały nową drogę :)
Gra w 'zbuduj pszczółkę' - u nas wszelkie gry z kostką cieszą się dużą popularnością, więc i ta się sprawdziła, ale zabawa będzie dopiero jak wydrukujemy sobie drugi zestaw dla drugiego zawodnika, tak żeby wprowadzić rywalizację, kto szybciej ułoży swoją pszczołę.
Na początek wyklejanie małymi owadami literki O jak owady. Najpierw nastąpiła ich szczegółowa klasyfikacja i segregacja - wykorzystanie wiedzy z naszego rejestru :), a potem wyklejanka.
Liczenie pszczółek i zaznaczanie odpowiedniej cyfry na kartach oczywiście za pomocą klamerek ( wspaniały pomysł stąd ). Zadanie bardzo łatwe dla Mai, ale też bardzo atrakcyjne - fajne i do wielokrotnej powtórki :)
Doprowadzanie pszczółki do ula - ćwiczymy grafomotorykę. Najfajniejsze w tej zabawie było dla Mai to, że kartki są zalaminowane i można po nich rysować wielokrotnie flamastrem do tablic i wycierać gąbeczką - pszczółki kilka razy dostawały nową drogę :)
Do układania sekwencji ponaklejałam obrazki na pudełka od zapałek, żeby wygodniej i atrakcyjniej było tworzyć ciągi - sprawdziło się bardzo dobrze, a na koniec z pudełeczek powstał pociąg i odjechał w siną dal. Takie zadania są dla Mai chyba zbyt łatwe, muszę popracować nad bardziej skompilowanymi sekwencjami do powtarzania.
Wyszukiwanie owadów ukrytych wśród roślinek na łące z użyciem lupy - to zadanie też zrobiłyśmy w łóżeczku i znów świetnie się sprawdziła wiedza zdobyta dzięki tworzeniu rejestru, choć pojawia się tam kilka nowych dla nas gatunków. Ta wspaniała plansza pochodzi stąd.
Dopasowywanie owadów do ich domku i otoczenia. Żeby było łatwiej i troszkę inaczej niż zwykle poprzyklejałam do zalaminowanych obrazków kawałki magnesów i przyczepiłyśmy wszystko na drzwiach. Za te materiały wielkie podziękowania dla K.
Na koniec zbudowałyśmy sobie dwa modele owadów - mrówkę i motyla, które były też pretekstem do porozmawiania o częściach ciała owada, ach no i do postukania młoteczkiem :) Modele są imponujące i przed nami jeszcze pszczoła, gąsienica, biedronka i pająk. Za inspirację podziękowania dla Mamy Emmy, a modele do ściągnięcia tu.
Wszystkie wspaniałe materiały pszczółkowe znajdziecie tu, zajrzyjcie, a wsiąkniecie na dobre i będziecie bawić się tak dobrze jak my :) A to jeszcze nie koniec - ciąg dalszy nastąpi...
piątek, 23 września 2011
Rejestr owadów Mai
Z ogromną radością przedstawiam Wam 'Rejestr owadów Mai' - nasz własny katalog owadów, w całości przygotowany przez naszą rodzinkę podczas wakacji na Mazurach.
Nasz rejestr jest wzorowany na katalogu owadów Ant'a z naszej ulubionej bajki edukacyjnej Podróże z Zielonym Balonem, zastosowałyśmy takie same kryteria opisu owadów i miałyśmy przy tym bardzo dużo zabawy.
Każdy owad przedstawiony w rejestrze był przez nas własnoręcznie złapany i obserwowany. Kupiliśmy do tego celu specjalne pudełeczko z lupą.
Po powrocie do domu wydrukowałam zdjęcia, zrobiłyśmy opisy i umieściłyśmy strony katalogu w skoroszycie, który stoi teraz u Mai na półeczce z książkami i lubimy go sobie oglądać i przypominać spotkania z konkretnymi osobnikami.
Wszystkie zapisane informacje dyktowała mi Maja i myślę, że bardzo dużo się przy tej zabawie nauczyła. W końcu spotkanie oko w oko z 10-centymetrowym pasikonikiem albo wzięcie do ręki żuczka to nie to samo, co obejrzenie ich zdjęć :) Jak tylko napotkamy nowego osobnika, jego opis na pewno zaraz się tu pojawi :)
Nasz rejestr jest wzorowany na katalogu owadów Ant'a z naszej ulubionej bajki edukacyjnej Podróże z Zielonym Balonem, zastosowałyśmy takie same kryteria opisu owadów i miałyśmy przy tym bardzo dużo zabawy.
Każdy owad przedstawiony w rejestrze był przez nas własnoręcznie złapany i obserwowany. Kupiliśmy do tego celu specjalne pudełeczko z lupą.
Po powrocie do domu wydrukowałam zdjęcia, zrobiłyśmy opisy i umieściłyśmy strony katalogu w skoroszycie, który stoi teraz u Mai na półeczce z książkami i lubimy go sobie oglądać i przypominać spotkania z konkretnymi osobnikami.
Wszystkie zapisane informacje dyktowała mi Maja i myślę, że bardzo dużo się przy tej zabawie nauczyła. W końcu spotkanie oko w oko z 10-centymetrowym pasikonikiem albo wzięcie do ręki żuczka to nie to samo, co obejrzenie ich zdjęć :) Jak tylko napotkamy nowego osobnika, jego opis na pewno zaraz się tu pojawi :)
czwartek, 22 września 2011
Olsztyńska baba made by Maja :)
W końcu się doczekała... olsztyńska baba, którą kupiłam żeby ozdobić razem z Mają jest już gotowa, drugą w naszym konkursie wygrała Gosia z Tominowa, więc pewnie niedługo u niej będzie można ją zobaczyć.
Na naszą babę miałam wiele pomysłów i inspiracji, ale nie udało mi się do nich przekonać mojej Córci :) Dla Mai wszystko było jasne od samego początku - miał być kotek i koniec, w dodatku zielony z niebieską głową i oczywiście duuuużo brokatu ... hmmmm, no to jest...
Tak wiem, nie jest to szczyt artyzmu, ale moje niespełna 4-letnie dziecko wymyśliło i ozdobiło ją samo, ja domalowałam tylko szczegóły flamastrem, a że artystka ze mnie żadna to wyszło, jak wyszło. Dla mnie najważniejsze jest, że Maja nad nią pracowała i jest z niej bardzo dumna, o to przecież chodziło :)
I jeszcze raz dziękuję wszystkim Dziewczynom serdecznie za udział w konkursie!
Na naszą babę miałam wiele pomysłów i inspiracji, ale nie udało mi się do nich przekonać mojej Córci :) Dla Mai wszystko było jasne od samego początku - miał być kotek i koniec, w dodatku zielony z niebieską głową i oczywiście duuuużo brokatu ... hmmmm, no to jest...
Tak wiem, nie jest to szczyt artyzmu, ale moje niespełna 4-letnie dziecko wymyśliło i ozdobiło ją samo, ja domalowałam tylko szczegóły flamastrem, a że artystka ze mnie żadna to wyszło, jak wyszło. Dla mnie najważniejsze jest, że Maja nad nią pracowała i jest z niej bardzo dumna, o to przecież chodziło :)
I jeszcze raz dziękuję wszystkim Dziewczynom serdecznie za udział w konkursie!
Krab do akwarium
Z radością zobaczyłam, że Mamuśki z Babylandii organizują akcję Akwarium, bo bardzo lubimy tworzyć z Mają wodne stwory, było ich już trochę na blogu - kolczasta ryba, ośmiornica, ślimaki, rozgwiazda, a teraz specjalnie na potrzeby akcji powstał szybki krab.
Maja nie była zainteresowana tworzeniem niczego, ale kiedy opowiedziałam jej na czym polega zabawa we wspólne akwarium, aż błysnęły jej oczy. Sama wymyśliła, że zrobimy kraba i, co cieszy mnie najmocniej, całkowicie sama go wykonała, bez udziału rąk Mamy :)))
Jest to krab z ciastoliny, który chowa się w muszli - moim nieobiektywnym zdaniem jest słodziutki i śliczny :)) Mam nadzieję, że wpasuje się do akwarium i serdecznie dziękuję Mamuśkom za fajną zabawę!
Maja nie była zainteresowana tworzeniem niczego, ale kiedy opowiedziałam jej na czym polega zabawa we wspólne akwarium, aż błysnęły jej oczy. Sama wymyśliła, że zrobimy kraba i, co cieszy mnie najmocniej, całkowicie sama go wykonała, bez udziału rąk Mamy :)))
Jest to krab z ciastoliny, który chowa się w muszli - moim nieobiektywnym zdaniem jest słodziutki i śliczny :)) Mam nadzieję, że wpasuje się do akwarium i serdecznie dziękuję Mamuśkom za fajną zabawę!