Nasze ulubione książki

środa, 31 sierpnia 2011

Piracka przygoda, ahoj!

Kawałek własnego ogródka przed domem daje tyyyle możliwości na wspaniałe zabawy z dzieckiem, u nas przed blokiem nie byłabym w stanie zorganizować tej pirackiej przygody. Na szczęście ogród dziadków doskonale nadawał się do tego zadania.

Najpierw w tajemnicy przed Mają narysowałam mapę okolicy starając się zaznaczyć charakterystyczne elementy domów, które Maja zna, tak żeby mogła je rozpoznać na mapie. Mapę włożyłam do butelki i zakopałam - idealnie byłoby znaleźć butelkę pływającą w jeziorze, ale nie miałam takiej możliwości.



Maja za moimi wskazówkami odnalazła miejsce i odkopała butelkę z mapą. Była zachwycona tym pomysłem.



Jak na prawdziwych piratów przystało potrzebna była nam piracka kryjówka, w tej roli świetnie sprawdziła się piwniczka dziadka, tam mogłyśmy dokładnie przyjrzeć się mapie. Ponieważ była to mapa piratów, było na niej oczywiście oznaczone  X-em miejsce ze skarbem, ale żeby móc go odszukać trzeba było najpierw znaleźć pirackie wiadomości oznakowane na mapie jako liściki. Naszykowałam wcześniej i ukryłam w oznaczonym miejscach 4 wiadomości z zadaniami dla prawdziwych piratów.

1. przy fontannie młodości ( czyli przy ogrodowej fontannie)

Prawdziwi piraci mają chustki na głowach i pirackie tatuaże. I wy musicie je mieć, ahoj!




2. Przy pirackim ognisku ( czyli przy miejscu gdzie zawsze palimy ogniska )

Prawdziwi piraci śpiewają pirackie pieśni i ciągle krzyczą arrr! i ahoj! I wy musicie tak robić, ahoj!

Śpiewałyśmy tu wszystkie znane nam głównie z bajek piosenki o piratach i oczywiście, ku uciesze Mai bez ustanku wydawałyśmy dzikie okrzyki :)

3. W nawiedzonym domu ( czyli w opuszczonym, szarym domu, którego budowę ktoś dawno temu przerwał)

Prawdziwi piraci muszą bronić się przed wrogami, uzbierajcie koszyk kamieni, będą to kule armatnie i ukryjcie je w waszej kryjówce, ahoj!


4. Przy skalnej ścianie ( czyli przy murowanym płocie )

Prawdziwi piraci potrafią się skradać, czołgać i turalać i wy musicie się tego nauczyć, ahoj!

Nie było problemu, Maja umie to wszystko aż za dobrze, było za to dużo uciechy :)
( będę Wam jeszcze pisać o turlaniu w innym poście ).



Kiedy wszystkie zadania zostały wykonane i czułyśmy się jak najprawdziwsi piraci z krwi i kości :) przyszła pora na odnalezienie skarbu. Na mapie X był obok kamienistej górki i Maja bez problemu go namierzyła. Oczywiście skarb zakopałam tam wcześniej i oznaczyłam X-em. Bardzo dzielnie kopał mój Mały Pirat :)



Skarb był prawdziwie piracki - pudełko po brzegi wypełnione przepysznymi czekoladowymi gwiazdkami - takimi słodkimi klejnotami :)


A po tylu poszukiwaniach można się było ukryć w cieniu naszej pieczary i spokojnie rozkoszować pysznościowym skarbem, nawet najdzielniejsi piraci muszą czasem odpocząć :)


I to tyle. I wiecie co? Było ekstra super fanie :))) Bawiłyśmy się doskonale, Maja się nabiegała, naszukała, nakopała, w nawiedzonym domu było nawet troszkę straszno :) Poza tym pierwszy raz miała doczynienia z tego rodzaju mapą i całkiem dobrze jej poszło rozpoznawanie konkretnych miejsc na tych moich bazgrołach.
I powiedziała, że od tej pory już zawsze u dziadka będziemy się bawić w piratów! No pewnie, że tak, ahoj! :)
Mam jeszcze mnóstwo pomysłów do wykorzystania w tej tematyce na ogródku i w naszej pieczarze, muszę się tylko zaopatrzyć w złote dukaty, dmuchanego krokodyla i długą deskę, z której piraci wyrzucają za burtę hi hi :))

Ahoj Szczury Lądowe!!!

wtorek, 30 sierpnia 2011

Pirackie okręty

Nawet przy deszczyku basen mieliśmy cały czas nadmuchany, jeśli nie Maja to zawsze ktoś inny może popływać - żaba albo pirackie okręty, bo temat piratów jest u nas ostatnio na fali, ahoj!


Nasze okręty cieszyły mnie tym bardziej, że znowu było to drugie życie owoców - jeden z arbuzowej skórki, drugi z wydrążonej połówki jabłka Pływały doskonale i zabawa była przednia, przetrwały nawet deszcz i sztorm.


Wspaniały byłby wielki okręt z całej połówki arbuza, ale już zabrakło czasu, może jeszcze zrobimy go w domu. A jak piraci to musi być też zakopany skarb! W następnym poście prawdziwa piracka przygoda, ahoj!


Migawki z wakacji

Pora na troszkę naszych tegorocznych, wakacyjnych fotek. Co roku jeździmy w to samo miejsce, do starego, rodzinnego domu mojego męża w Rucianym-Nidzie - naszego małego raju nad jeziorami :) Tyle, że w tym roku kąpiele jeziorne były mocno ograniczone przez ciągle powracający deszcz :(  Ale dla nas zawsze największą radością jest spędzanie całych dni na zielonej trawce - znów powracają marzenia o własnym ogródku. Już od jutra na blogu porcja naszych podwórkowo-wakacyjnych zabaw :)

A przy niepogodzie trzeba było jakoś umilać sobie czas :)



Było też trochę słońca i wodnych szaleństw basenowych i jeziornych :)



Uwielbiam kontakt z wiejskimi zwierzętami i zawsze szukam dla Mai możliwości spotkania z nimi, liczyłam na pluskające się w błocie świnki, ale się nie udało - były kozy i źrebaczki .



A kiedy zaburczało w brzuszku udało nam się całkiem przypadkiem odkryć wspaniałe miejsce, które zauroczyło nas tak, że wracaliśmy tam potem jeszcze kilka razy i już nie wyobrażałam sobie, żebyśmy pojechali do jakiejkolwiek innej restauracji. Jeśli zawędrujecie kiedyś do miejscowości Ruciane-Nida i będziecie głodni, nie jedzcie w lokalnych neonowych restauracjach. Pojedźcie troszkę dalej, przez przepiękną, malowniczą okolicę do Gałkowa do Restauracji Potocki, którą polecam z całego serca.


Jest to najbardziej przyjazny dzieciom lokal, w jakim w życiu byłam - między drewnianymi ławami, przy których siedzą dorośli rozkoszując się cudownym jedzonkiem, dzieci budują na podłodze gigantyczne konstrukcje z klocków duplo, bawią się interaktywnymi zabawkami, których jest tam mnóstwo albo odpoczywają na dworze bujając się w hamakach - Maja było zachwycona zabawą i towarzystwem mnóstwa roześmianych dzieci, a talerzyk wyczyszczony, a o to u nas nie łatwo :) I jeszcze te widoki dookoła - dworek tonie w kwiatach, za płotem pasą się słynne, gałkowskie koniki i wszędzie kojąca oczy zieleń, mogłabym się długo nad tym miejscem rozczulać :)



A jak już brzuszek pełny to trzeba jeszcze obowiązkowo popłynąć kajakiem po Krutyni. Pływamy z Mają co roku, pierwszy raz jak miała półtora roku i zawsze jest wspaniale i przepięknie.


Teraz jest tam tak, a jak cudownie musi być jesienią kiedy te wszystkie liście mienia się barwami, ehhh...




Pojeździliśmy jeszcze trochę i odwiedziliśmy kilka miejsc, w mieście, w którym byliśmy ( nie wymieniam nazwy ze względu na konkurs ) trafiliśmy na absolutnie magiczne miejsce - na moście nad rzeką okalającą zamek zakochane pary przypinają kłódki, którymi zamykają swoją miłość na wieki. Są ich tam setki, na każdej wygrawerowane lub wyryte są imiona kochanków i data. Zachwycił mnie ten pomysł - my też chcemy mieć tam swoją miłosną kłódkę :)


Mimo deszczowych chmur wakacje były cudowne i udało nam się zorganizować kilka naprawdę wspaniałych zabaw, ale o tym już jutro.

I zapraszam na powakacyjne candy!!



piątek, 26 sierpnia 2011

Powakacyjny konkurs - moje pierwsze candy

Wróciliśmy! Było bardzo wakacyjnie, bez pośpiechu i z wieloma atrakcjami i niestety głównie deszczowo. Tęskniłam bardzo bardzo za tym blogowym światem. I dlatego z wielką radością zapraszam Was serdecznie na moje pierwsze candy!

Żeby było ciekawiej postanowiłam candy przeprowadzić w formie zabawy - zgadywanki. Ponieważ upominek będzie bardzo mocno związany z miastem, w którym byliśmy chciałam poprosić Was byście spróbowali zgadnąć, o jakie miasto chodzi. A oto zdjęcia:





fot. Dariusz Krakowiak DKD Edition s.c.

A teraz zasady:

1. Żeby wziąć udział w losowaniu proszę o zostawienie pod tym postem komentarza, w którym spróbujecie zgadnąć, jakie miasto przedstawiają zdjęcia. Jest to turystyczna zabawa i rozlosuję nagrodę wśród WSZYSTKICH UCZESTNIKÓW NIEZALEŻNIE OD TEGO JAKIE BĘDĄ ODPOWIEDZI, dlatego nie ma ograniczeń - zaszalejcie i zgadujcie!

2. Żeby wziąć udział w losowaniu proszę też o umieszczenie na swoim blogu banerka z informacją o konkursie. W losowaniu mogą wziąć udział osoby nie prowadzące blogów, proszę wtedy o adres e-mail.

3. Teraz nagroda. Składa się z dwóch części - jest to mała pocztówkowa książeczka ze zdjęciami przedstawiającymi zabytki miasta, którego dotyczy konkurs, dzięki której możecie zapoznać z nim dzieci. I część druga główna i to jest NIESPODZIANKA, której nie mogę teraz ujawnić, bo musiałabym podać nazwę miasta. Mogę powiedzieć, że jest to coś bardzo związanego z fantastyczną akcją kulturalną, która się tam odbywa, coś co umożliwi wspólną aktywną pracę z dzieckiem i stworzenie własnego niepowtarzalnego projektu artystycznego :) 

4. Termin losowania wyznaczam na 14 września, bo lubię Dzień Nauczyciela i miło mi będzie uczcić go wysyłając do kogoś z Was prezent.


Banerek : 

Jest to moje pierwsze candy i będzie mi bardzo bardzo miło, jeśli ktokolwiek zdecyduje się zapisać i pobawić się w zgadywankę, dlatego z całego serca Was zapraszam i życzę szczęścia w losowaniu tajemniczej, sympatycznej nagrody :)

wtorek, 23 sierpnia 2011

One Lovely Blog Award i 7 rzeczy o mnie

Z całego serca dziękuję za miłe wyróżnienia, które otrzymałam od:

Frajdy Przyrodnika
W pogoni za E.
Linum
Mamusiek z Babylandii
i Gosi z Tominowa



Dziewczyny sprawiłyście mi ogromną radość i jestem Wam bardzo wdzięczna za dostrzeżenie mnie! Odkąd Was poznałam, wirtualnie oczywiście, jestem dużo szczęśliwsza! Naprawdę zmieniłyście moje życie na lepsze i brak mi słów by podziękować Wam za bezmiar inspiracji, jaki tworzycie. Jesteście wspaniałe i z każdą z Was bardzo chętnie spotkałabym się w prawdziwym świecie!

Nie mam problemów z pisaniem o sobie i nawet sprawia mi to radość, dlatego tym bardziej cieszę się z wyróżnienia i oto moja siódemka:

1.Mam wiele niespełnionych marzeń o tym, jak potoczyłoby się moje życie gdyby... Gdybym mogła wybrać, kim chcę być i czym się zajmować, to byłabym najszczęśliwsza w świecie pracując w dubbingu przy bajkach i programach dziecięcych :) Naprawdę. Bardzo chciałbym też być takim Domisiem, albo innym stworkiem, śmiać się do dzieci i śpiewać im piosenki. Uwielbiam śpiewać dziecięce piosenki, z moją córeczką słuchamy teraz w samochodzie muzyki z bajek Disney'a i śpiewamy dzieląc się na głosy, na przykład ja jestem Minnie, a ona Daisy, i wiecie co? Jest cudownie :)

2.Uczyłam się w klasie biologiczno-chemicznej, bo miałam być lekarzem, dziś nie raz żałuję, że nie wytrwałam w tym postanowieniu, ale po maturze moim największym pragnieniem była praca w teatrze lalek, który kocham do dziś, w liceum byłam z nim tak związana, że niemal tam mieszkałam. Zdawałam na Akademię Teatralną, na Wydział Lalkowy w Białymstoku, ale odpadłam, bo nie potrafię powiedzieć rrrrrrrrrr..., r więźnie mi w gardle i nigdy nie będę aktorką, chociaż w czasach studiów i szkoły należałam do kilku grup teatralnych, gdzie wystawiliśmy wspaniałe przedstawienia, na przykład Dziady Mickiewicza.

3.Uwielbiam parki wodne, wszelkie delfinaria, oceanaria i fokaria, uuuuwielbiam! Pokazy odbijania piłeczki, skakania po rybkę, podskoki i figle delfinów czy fok to coś, na co mogłabym patrzeć bez końca z uśmiechniętym buziakiem i rozradowanym sercem. Gdybym nie dubbingowała bajek, zostałabym treserem delfinów na Florydzie, naprawdę!

4. Jestem bardzo bardzo sentymentalna, uwielbiam wspominać młodzieńcze historie i rozczulać się nad magicznymi chwilami z przeszłości, sprawia mi to wielką radość i ociepla serce, dlatego pielęgnuję wspomnienia bardzo troskliwie i nie raz potrafię zanudzać różne osoby opowiadając kolejny raz te same dawne, zabawne lub niezwykłe zdarzenia, do których jestem najbardziej przywiązana. Spotkanie ze starymi przyjaciółmi i spokojne, dłuuugie wspominki, to dla mnie źródło mnóstwa pozytywnej energii.

5.A propos wspomnień, w szkolno-studenckich czasach zjeździłam spory kawałek Europy autostopem, takich wypraw było sporo. Byliśmy w Chorwacji, w Czechach i zwiedziliśmy południową Francję nie przejeżdżając ani kilometra autobusami, czy pociągami. Mieliśmy wielgachne plecaki, spaliśmy w namiotach przy autostradzie, zwiedzaliśmy świat, a kosztowało to grosze. Bywały momenty załamania, kiedy przez kilka godzin nie zatrzymywał się nikt, ale potem zawsze ktoś się znalazł i już jedziemy dalej, znów jest wspaniale. Myślę, że uzbierałoby się pewnie więcej niż stu kierowców, którzy nas podwozili bliżej lub dalej, w stronę słońca.

6. Boję się wielu rzeczy, poczynając od robactwa wszelkiego, przy którym potrafię wpaść w panikę, kończąc na chorobach, trzęsieniach ziemi i końcu świata. Wiem, że najczęściej ten strach jest zupełnie irracjonalny, ale nie potrafię nad nim zapanować i niestety towarzyszy mi w życiu bardzo często, dlatego nie cierpię oglądać wiadomości, bo natłok złych informacji i zdarzeń, nad którymi człowiek nie jest w stanie zapanować, sprawia, że potrafię wpaść w stan totalnego lęku.

7. Nienawidzę współczesnej, dorosłej prozy pokazującej wszystkie straszności i obrzydliwości świata, pełnej brutalności i wulgarności, ociekającej wszystkimi możliwymi ludzkimi wydzielinami i całkowicie dosłownej w postrzeganiu tragicznej rzeczywistości. Byłam skrajnie nieszczęśliwa kiedy na ostatnim roku studiów na 'literaturze współczesnej' byłam zmuszona przeczytać całe mnóstwo takich potwornych 'dzieł'. Nie rozumiem tego i chcę wierzyć, że świat jest dobry. Kiedy sięgam po książkę i pojawia się w niej brutalność i wulgarność, wiem, że więcej jej nie tknę, fuuu. Czytając uwielbiam marzyć i przenosić się w inny magiczny świat. Najbardziej lubię zdecydowanie książki fantasy i Harry Potter jest jednym z moich idoli. A na współczesne ohydne pozycje rzucam zaklęcie Expelliarmus! i niech trzymają się ode mnie z daleka :)

Ponieważ na wyróżnienia odpowiadam z opóźnieniem z powodu urlopu postanowiłam nie nominować do zabawy kolejnych 16 osób, bo wszystkie blogi, którymi uwielbiam się zaczytywać już dawno otrzymały swoje wyróżnienia. Te które moim zdaniem, są najbardziej wartościowe i pokrywają się z moją tematyką znajdziecie w mojej liście blogów po lewej stronie. Autorkom ich wszystkich serdecznie dziękuję za wszystko, co robią i pękam z dumy, że mogłam je poznać i zaprzyjaźnić się z Nimi.  PRZENAJWIELKIE DZIĘKI :)

p.s. Wracamy w połowie tygodnia i serdecznie zapraszamy na powakacyjny konkurs! :)

sobota, 6 sierpnia 2011

Morelowe truskawki, cytrynki i śliwki

Bardzo lubię morele! I truskawki! I śliwki, a nawet cytryny! Ojjj, po prostu uwielbiam letnie owoce. Kiedy zobaczyłam truskawki u Grażki, to się w nich zakochałam i wiedziałam, że też takie zrobimy. Kilka wycieczek po morele i mamy całą miseczkę prześlicznych pestkowych owoców!



Pomalowałam wysuszone pestki, dorysowałam szczegóły i przykleiłam filcowe szypułki - wyszły małe cudeńka :)



Maja jest nimi zachwycona - układa z nich różne wzory, segreguje, karmi swoje zwierzaki. A można jeszcze wiele więcej - wpasują się świetnie do naszych zabaw w sklepik, można z nimi urządzić piknik dla misiów, można dodawać i odejmować i układać dziesiątki, bo jest ich po 10, można segregować za pomocą szczypiec i ćwiczyć kolory... i można po prostu się nimi cieszyć :)

Najbardziej w pestkowych owocach podoba mi się idea ich drugiego życia - z pestki po zjedzonych owocach, która była do wyrzucenia, 'wyrosły' nam przepiękne nowe owoce i koło się zamyka, ehhh miło :)






Wraz z morelami żegnam się z Wami na dwa tygodnie, bo w końcu i my wyjeżdżamy na wyczekane wakacje i liczymy na więcej słonka, niż deszczu. Obiecuję wrócić z głową pełną nowych pomysłów, i aż nie wyobrażam sobie jak bardzo będę za tym blogowym światem i za Wami tęsknić :) Dziękuję, że do nas zaglądacie i za to, że codziennie pokazujecie mi, jak być dobrą mamą. Dzień, w którym Was 'spotkałam' odmienił nasze życie i nie mogę się nacieszyć, że Was mam :)

Do miłego zobaczenia!

piątek, 5 sierpnia 2011

Papierowe pranie i rodzinny portret

Ten pomysł kiełkował w mojej głowie już od dawna, koperta ze zdjęciami różnych części garderoby wyciętymi z gazety czekała grzecznie w szufladzie na swoją kolej już od tygodni, a ostatnio u Gosi było przypinanie ubranek klamerkami i to ostatecznie mnie zmobilizowało.


Powiesiłam nitkę w oknie, wysypałam wszystkie papierowe ubrania do miski i Maja wieszała pranie, bardzo fajna była przy tym zabawa i naprawdę świetnie to wyglądało. Pranie suszyło się cały dzień, a następnego pozdejmowałyśmy suche rzeczy i postanowiłyśmy w nie ubrać naszą rodzinkę :)


Wydrukowałam zdjęcia nasze i dziadków i powycinałam buzie, które Maja przykleiła na kartkę, a następnie trzeba było wszystkim dorobić stroje. Zaczęłyśmy od posegregowania ciuszków - bluzki do bluzek, spódnice do spódnic itd, a potem Maja każdemu wybrała ubranie i ponaklejała na kartkę. Tak powstał portret naszej najbliższej rodziny, który przerósł moje najśmielsze oczekiwania - uważam, że jest przewspaniały :)


U nas w domu zawiśnie na ścianie w ramce, chciałbym go też zeskanować i wydrukować dla dziadków w formie zdjęcia, bo to świetna pamiątka. I ja i Maja jesteśmy z tej pracy bardzo bardzo dumne -  nie ma to jak rodzinka w komplecie :)

Plastelinowe kanapeczki

Wyjęta z głębi szuflady, trochę zapomniana ciastolina zajęła Maję prawie na cały dzień, sama nie wiem ile razy chowałyśmy ją do pojemniczków i wyjmowałyśmy, lepienia było duuużo, z czego bardzo się cieszę, bo wiecie - pracują małe paluszki.

Maja zostawiona w pokoju sam na sam z plasteliną powaliła mnie na kolana swoją kreatywnością i nowymi umiejętnościami. Największą popularnością cieszyło się zdecydowanie tworzenie kanapek dla najróżniejszych przyjaciół. Mamy taki ciastolinowy zestaw do wyrabiania  i odciskania różnych śniadaniowych smakołyków.


Kanapka z tym, co Maja lubi najbardziej - chlebek, keczup, ser, pomidor i... uwaga! - brukselki ( tych nie lubi, ale to kanapka dla Nochala, bohatera ulubionej bajki, a on uwielbia ).


A tu prawdziwa bomba witaminowa - czego tam nie ma - pomidorki, mnóstwo ogórków, serek, serdelki :)


A na deser oczywiście lody na patyku - dla Mai smerfowe - niebieskie, a dla Mamy, i tu niespodzianka, operowe :) Nie wiem, skąd ten pomysł, ale były smakowite :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

Pierniczki

Tak tak, pierniczki - bożonarodzeniowe ciacha :) Cóż u nas w domu Święta są cały rok :))


Maja nie przepada za ciastkami, ze sklepowych tylko krakersy, czasem herbatniki, w domu żadne tam kruche, kakaowe czy tym podobne, nie ma mowy, tylko waniliowe muffinki, bez dodatków. Ale jest jeden absolutny wyjątek, hit nad hity - pierniczki - wielka miłość mojej Córy :) Jest w nich zakochana bez pamięci jeszcze od świąt dwa lata temu - od tamtej pory pieczemy je duuużo częściej niż na Boże Narodzenie i zawsze znikają błyskawicznie w ilościach hurtowych.

Pieczemy je razem i Maja bardzo to lubi - wałkuje, wycina, dekoruje i wcina aż się uszy trzęsą :)




Kiedyś próbowałam dekorować pierniczki cieniutkimi rysunkami z lukru, ale mam do tego dwie lewe ręce i nie wychodziło ładnie, poza tym, co to za przyjemność samemu lukrować? Teraz dekorujemy rodzinnie i Maja ma z tego wiele radości - malujemy lukrem za pomocą pędzelka i obsypujemy kolorowymi posypkami - dla Mai to wersja konieczna - im więcej tęczowej posypki tym lepiej :)


Nasze sierpniowe pierniczki są przepyszne! Żal byłoby czekać z ich spróbowaniem do grudnia :) Z resztą do zimy pewnie jeszcze upieczemy niejedną partię :)

p.s. Pojawiła się prośba o przepis, więc proszę - jest tu - sprawdzony i idealny, nie znam lepszego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...