Pora na troszkę naszych tegorocznych, wakacyjnych fotek. Co roku jeździmy w to samo miejsce, do starego, rodzinnego domu mojego męża w Rucianym-Nidzie - naszego małego raju nad jeziorami :) Tyle, że w tym roku kąpiele jeziorne były mocno ograniczone przez ciągle powracający deszcz :( Ale dla nas zawsze największą radością jest spędzanie całych dni na zielonej trawce - znów powracają marzenia o własnym ogródku. Już od jutra na blogu porcja naszych podwórkowo-wakacyjnych zabaw :)
A przy niepogodzie trzeba było jakoś umilać sobie czas :)
Było też trochę słońca i wodnych szaleństw basenowych i jeziornych :)
Uwielbiam kontakt z wiejskimi zwierzętami i zawsze szukam dla Mai możliwości spotkania z nimi, liczyłam na pluskające się w błocie świnki, ale się nie udało - były kozy i źrebaczki .
A kiedy zaburczało w brzuszku udało nam się całkiem przypadkiem odkryć wspaniałe miejsce, które zauroczyło nas tak, że wracaliśmy tam potem jeszcze kilka razy i już nie wyobrażałam sobie, żebyśmy pojechali do jakiejkolwiek innej restauracji. Jeśli zawędrujecie kiedyś do miejscowości Ruciane-Nida i będziecie głodni, nie jedzcie w lokalnych neonowych restauracjach. Pojedźcie troszkę dalej, przez przepiękną, malowniczą okolicę do Gałkowa do Restauracji Potocki, którą polecam z całego serca.
Jest to najbardziej przyjazny dzieciom lokal, w jakim w życiu byłam - między drewnianymi ławami, przy których siedzą dorośli rozkoszując się cudownym jedzonkiem, dzieci budują na podłodze gigantyczne konstrukcje z klocków duplo, bawią się interaktywnymi zabawkami, których jest tam mnóstwo albo odpoczywają na dworze bujając się w hamakach - Maja było zachwycona zabawą i towarzystwem mnóstwa roześmianych dzieci, a talerzyk wyczyszczony, a o to u nas nie łatwo :) I jeszcze te widoki dookoła - dworek tonie w kwiatach, za płotem pasą się słynne, gałkowskie koniki i wszędzie kojąca oczy zieleń, mogłabym się długo nad tym miejscem rozczulać :)
A jak już brzuszek pełny to trzeba jeszcze obowiązkowo popłynąć kajakiem po Krutyni. Pływamy z Mają co roku, pierwszy raz jak miała półtora roku i zawsze jest wspaniale i przepięknie.
Teraz jest tam tak, a jak cudownie musi być jesienią kiedy te wszystkie liście mienia się barwami, ehhh...
Pojeździliśmy jeszcze trochę i odwiedziliśmy kilka miejsc, w mieście, w którym byliśmy ( nie wymieniam nazwy ze względu na konkurs ) trafiliśmy na absolutnie magiczne miejsce - na moście nad rzeką okalającą zamek zakochane pary przypinają kłódki, którymi zamykają swoją miłość na wieki. Są ich tam setki, na każdej wygrawerowane lub wyryte są imiona kochanków i data. Zachwycił mnie ten pomysł - my też chcemy mieć tam swoją miłosną kłódkę :)
Mimo deszczowych chmur wakacje były cudowne i udało nam się zorganizować kilka naprawdę wspaniałych zabaw, ale o tym już jutro.
I zapraszam na powakacyjne candy!!
ale tam pięknie:) A most z kłódkami jest we Wrocławiu-hmm tylko gdzie Toruń a gdzie Wrocław-ehhh ciężkie zagadki dajesz:)
OdpowiedzUsuńAch, nie tylko we Wrocławiu :)
OdpowiedzUsuńteż właśnie miałam pisać, ze we wrocławiu tez jest taki most i mnie też ten pomysł zaciekawił
OdpowiedzUsuńWidać jak milo spędziliście czas.Akumulatorki mam nadzieję naładowane:)
OdpowiedzUsuńLato może nie rozpieszczało pogodą w tym roku ale jak widać Wam udało się dobrze bawić :)
OdpowiedzUsuń