Bardzo lubię buraczki, chociaż za młodu ich nienawidziłam. Teraz bardzo często jest u nas w domku zupa buraczkowa i ku mojej przenajwiększej radości zasmakowała w niej nawet Moja Latorośl :) Zawsze piekę buraczki w piekarniku do miękkości i wtedy tarkuję i dorzucam do zupy. Dziś został mi jeden buraczek. A fakt, że po tarkowaniu cała byłam w różowym soku podsunął mi pomysł na zabawę.
Powycinałam z plastrów buraczka kształty, które stały się świetnymi stempelkami :) Maja robiła na kartce buraczane pieczątki :)
Zrobiłyśmy też kotkowy obrazek - okazało się, że kawałkami buraczka można też łatwo rysować. Maja stemplowała - ja dorysowałam szczegóły.
Na koniec dopasowałyśmy jeszcze buraczane kształty do otworów w plasterkach buraka. Po takiej zabawie ma się cały różowe ręce :) Acha, i nic nie smakuje wtedy tak dobrze jak miseczka gęstej zupy pełnej buraczków :)
świetny pomysł, nie trzeba tuszu ani farbek :)
OdpowiedzUsuńja tak kocham buraczki że chyba bym je zjadła zanim udało by się coś stworzyć:)
OdpowiedzUsuńA u nas akurat dziś buraczkowa:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "buraczkowy" kolor. My buraczków używaliśmy do malowania twarzy ;-) Nie polecam ;-) Dobrze, że był weekend bo nasze prace zostały z nami na dłużej niż przewidywaliśmy ;-) Chyba jednak, mimo "specyficznych" doświadczeń, skusimy się na stemple ;-)
OdpowiedzUsuńPiękny ten Wasz kotkowy obrazek ;-)
Pozdrowienia
Ewa
o rany, ale fajne! Muszę spróbować - może potem chłopcy zaczną jeść buraczki ;-)
OdpowiedzUsuńale fajne stempelki! super pomysł :) my też uwielbiamy buraczki!
OdpowiedzUsuńsok z cytryny zmywa z rąk buraczkowy kolor:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW sumie muszę przyznać, że pomysł niczego sobie. Nie dość że samo warzywo jest twarde to dodatkowo jeszcze ma już kolor w sobie. Można powiedzieć, że pieczątka z prawdziwego zdarzenia. Jednak w maxsc wykonujemy zawsze profesjonalne pieczęcie.
OdpowiedzUsuń