Mój kochany Mąż jakieś dwa miesiące temu (!) przytachał do domu dwa przeogromne kartony i oświadczył, że razem z Mają zbudują rakietę. Kartony stały sobie w pokoju, zadomowiły się, zdążyłam się już do nich przyzwyczaić jak do nowych mebli, aż w końcu, w końcu (!) nadeszła wiekopomna chwila, wczoraj przy okazji wizyty przyjaciela Mai w końcu nastąpił lot w kosmos!
Kartony zostały sklejone, wycięte wejście i okna, a całość owinięta kosmiczną folią aluminiową, dzielni astronauci mieli też oczywiście kombinezony kosmiczne i kaski. Gdy praca została skończona wsiedli do rakiety, odliczali i... rakieta ruszyła! Strasznie nią trzęsło i telepało :), folia hałasowała, kosmonauci piszczeli z radości, a potem wylądowali na marsie, gdzie spotkali Marsjanina - tatę :) Była naprawdę dobra zabawa, po której przyjdzie chyba u nas czas na poznanie planet i gwiazd.
Wielką atrakcją okazała się również sama możliwość rozwijania po domu nieograniczonej ilości folii aluminiowej, ehhh, było jej naprawdę dużo, była torem wyścigowym, drogą do biegania w tę i z powrotem, i trasą dla samochodzików.
Zabawy z folią w naszym domu na pewno do powtórki, polecamy!
Super, super! My też chcemy w kosmos :)
OdpowiedzUsuńZabawy z tatą , to jest to!!!!
OdpowiedzUsuńi w kosmos można polecieć...